Nowa oferta win w Carrefour cz3. Post Scriptum.
W związku z dyskusją jaka wyniknęła pomiędzy p. Wojciechem Bońkowskim (współ organizator obu degustacji) a mną co do moich ocen win z oferty Carrefour pomyślałem, że napisze Post Scriptum które będzie zarówno odpowiedzią dla p. Wojciecha jak i być może ciekawym tematem dla czytelników.
Gorąco zachęcam do przeczytania komentarzy pod wpisem dotyczącym win białych i różowych, natomiast to co napisał p. Wojciech na facebook'u wklejam poniżej:
"Czy dopuszcza Pan inne możliwości, na przykład że z jakiegoś względu Pana ocena jest mniej miarodajna niż The Wine Advocate? Deklarował Pan już przed degustacją, że zmasakruje Pan wina z Carrefoura i słowa Pan dotrzymał, może podświadomie zaniżył Pan oceny tych win, które nie pasowały do sformułowanej z góry tezy? Może generalnie nie lubi Pan win różowych (tak wynikałoby z Pana opisów) i – również podświadomie – zaniża Pan ich oceny albo analizuje według innych kryteriów niż inni degustatorzy? A może rzadko Pan pija wina z supermarketów i degustacja w ciemno win z tej kategorii – powiem z doświadczenia, że to bardzo niełatwe zadanie – generalnie zbiła Pana z tropu?"
Po pierwsze to jeszcze raz chciałbym podkreślić, że tak jak na wstępnie ocen win białych, różowych i czerwonych napisałem, oceny pisałem w dobrej wierze i z pełnym obiektywizmem. Owszem wcześniej się odgrażałem, że być może będę musiał być tak okrutny jak to było w przypadku win kalifornijskich jednak to co poniżej napiszę chyba udowodni, że nie jestem nieprzychylnie nastawiony do marki Carrefour.
Przez kilka lat Carrefour Reduta w Warszawie to było jedno z głównych miejsc w których kupowałem wysokiej jakości wina. Na jesieni 2006r. (chyba 2006, po kilkunastu latach nie jestem jednak pewien) przyjechała ogromna dostawa win prosto z Francji w ramach jesiennego jarmarku win, który został po raz pierwszy zorganizowany w Polsce. To musiał być cały kontener bo nigdy wcześniej ani nigdy potem nie widziałem w żadnym polskim sklepie tylu drewnianych skrzynek z winami, głównie z Bordeaux w oryginalnych skrzyniach. Pamiętam że w tym okresie czyli mniej więcej 2005-07r największą ofertę win z Bordeaux miała w Polsce sieć La Passion du Vin, która słynęła z nieprawdopodobnie zawyżonych cen win w stosunku do cen tych samych win na rynku francuskim. To były różnice rzędu 200-300% drożej od francuskich cen detalicznych dlatego prześmiewczo była określana jako La Passion du Prix ( pasja do cen). Ilość win które Carrefour wtedy sprowadził była oszałamiająca a po porównaniu ich cen do cen w detalu we Francji okazało się że były wyższe tylko o 10-20%. Przypominam La Passion du Vin miało ceny na Bordeaux wyższe 2-3 krotnie od cen francuskich w tamtym okresie. Bardzo duży wybór win z najwyższej kategorii Grand Cru Classe a także niższej ale gwarantującej dalej bardzo dobrą jakość kategorii Cru Bourgeois i to w dodatku ze najlepszych roczników z lat 90tych czyli 1995 i 1996. Gdy oglądałem te wina w Carrefour Reduta to przy okazji zbierałem szczękę z podłogi. Przez kolejne miesiące a nawet lata kupowałem te wina, poniżej list tych o których po tych kilkunastu latach jeszcze pamiętam:
- 4 butelki x Domaine Chevalier Rouge 2001, Grand Cru Classe Graves
- Chateau Duhart- Milon 2000, Grand Cru Classe Paullac
- 5 x Chateau Fombrague 2001, Grand Cru Classe St. Emilion
- Chateau Ripeau 1998, Grand Cru Classe St. Emilion
- 3 x Chateau Lafon Rochet 2003, Grand Cru Classe St. Estephe
- 9 x Chateau La Tour Carnet 2001, Grand Cru Classe Haut Medoc
- Chateau Bahans du Haut Brion 1996, Pessac Leognan ( drugie wino ze sławnego Chateau Haut Brion)
W kolejnych latach kupowałem też w Carrefour wina z doliny Rodanu z podstawowej serii czyli Cotes du Rhone lub o szczebel wyżej Cotes du Rhone Village (np. Restau 2008) a także Chateaneuf du Pape Chanteroc 2007 czy Domain de la Verde , Vacqueiras 2007.
Nigdy nie żałowałem zakupu tych win.
Niestety po 2010 tego rodzaju perły właściwie się skończyły. Przez ostatnie 10 lat w Carrefour kupiłem tylko 4 butelki wina.
W tym roku jedną butelkę francuskiego słodkiego (!) wina musującego Clairette de Die, przyjemne i sprawiające frajdę wino za 30zł ( po obniżce z 33zł) oraz jeszcze w 2016r dwie butelki Chateau Pape Clement 2006 i jedną butelkę słodkiego Chateau Rayne Vigneau 2005 z apelacji Suaternes.
Rayne Vigneau 2005 to jest chyba najlepsze słodkie wino jakie do tej pory piłem, opisałem je na blogu i bardzo żałuję, że mogłem sobie ówcześnie pozwolić na kupno tylko jednej butelki w cenie 119zł. Cenę tego wina w sklepie specjalistycznym szacuję na 250-300zł.
Ostatnie dwie butelki Chateau Pape Clement 2006 stały przed kilka miesięcy i nikt ich nie chciał kupić najpierw po 599zł a potem po przecenie za 399zł. Poszedłem do dyrektora sklepu Carrefour Reduta i zaproponowałem swoją cenę za jaką kupię obie butelki. Dyrektor sie zgodził za co jestem mu do dzisiaj wdzięczny. Pierwszą butelkę otworzyłem w zeszłym roku i opisałem na blogu, to nadzwyczajne wino być może najlepsze czerwone wino jakie kiedykolwiek kupiłem w Carrefour (chociaż Domain Chevalier 2001 czy La Tour Carnet 2001 były prawie równie dobre) .
Jak widać z siecią Carrefour, a szczególnie z Carrefour Reduta wiążą mnie wspaniałe wspomnienia. Naprawdę robiło mi się przykro gdy próbowałem a następnie musiałem opisać te koszmarne, niepijalne lub ledwo pijalne wina, które według organizatorów tej degustacji ( Winicjatywa i Carrefour) dobrze się sprzedają w naszym kraju w ilościach wielotysięcznych.
Po drugie czy z racji tego, że nie lubię win różowych źle je oceniłem.
Nie jestem profesjonalnym krytykiem, nie chodziłem na żadne zawodowe szkolenia. W swojej ocenie win z Kalifornii i Carrefour ale w ogóle wszystkich win, super drogich jak i za 9,99zł stosuję te same kryteria, patrzyłem na te same elementy: intensywność i złożoność zapachu, równowagę, głębie i złożoność smaku, długość posmaku jaki zostaje w ustach, dopasowanie kwasowości do ilości taniny i owocu i ogóle wrażenie. W skrócie można napisać że każde wino niezależnie od jego ceny i pozycjonowania na rynku musi odpowiedzieć na główne pytanie: CZY SPRAWIA PRZYJEMNOŚĆ CZY NIE. Jasne że w przypadku drogiego wina. którego picie sprawia mi przyjemność potem szczegółowo analizuję i opisuję moje wrażenia. Jeśli jednak wino nie sprawia żadnej przyjemności, nie ma zapachu lub ma warzywny zapach a smak okropny to nie ma sensu zastanawiać się czy to znaczy, że ja się na takim typie wina nie znam. Albo pisząc inaczej absolutnie wykluczam sytuację w której ktoś, kto ma bardzo duże doświadczenie z winami różowymi spróbowałby tych samych próbek co ja i powiedział ze to są bardzo udane wina. Ponieważ one nie spełniały podstawowego warunku dla win dobrze zrobionych czyli nie sprawiały żadnej przyjemności z ich picia.
Po trzecie czy dlatego ze słabo znam tanie wina mogłem je gorzej ocenić niż na to zasługują.
To prawda że rzadko kupuję tanie wina, jak już kiedyś napisałem ja mam za mało pieniędzy, za mało czasu żeby je marnować na tanie słabe wina. Szkoda na nie życia. Wina kupuje rzadko, od jesieni zeszłego roku kupiłem chyba tylko 4 butelki wina (!). Po prostu zamiast marnować pieniądze na słabe wina odkładam je na tyle długo że potem sobie pozwolić na kupno czegoś wyjątkowego. Niech tanie słabe wina kupują ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na marnowanie własnych pieniędzy.
Nie zmienia to faktu, że potrafię docenić taniutkie wino jeśli jest bardzo dobrze zrobione. Proszę zerknąć na jeden z moich pierwszych wpisów na tym blogu: "Siedem wspaniałych" tam są wymienione bardzo dobre czy doskonałe wina które kupiłem śmiesznie tanio w Polsce. Do win z tej list dorzuciłbym jeszcze bordoskie Chateau du Roc, Haut Medoc, 2009 kupione w Rossmannie z 37zł a potem jeszcze dwie kolejne butelki po przecenie za 27 zł (!!!). To wino reprezentowało poziom kosmiczny w porównaniu do win czerwonych z tej degustacji Carrefour. Zresztą najlepszy "Real Deal" jaki kiedykolwiek zrobiłem to były kupione w Polsce w hipermarkecie Leclerc Chateau Reignac 2010 za 45zł i chyba z 9 butelek z Biedronki Monasterio de las Vinas Reserva 2006 na wyprzedaży po UWAGA: 10 ZŁ ZA BUTELKE !!!!!! Gdyby mi ktoś jeszcze raz dał szansę kupna tego wina za 10zł czy originale chyba około 25zł to bym go po rękach całował. Niewiele mniejszy Real Deal było kupno w tym roku w sieci Aldi wina z Doliny Rodanu od jednego z największych producentów wina Francji czyli M. Chapoutiera. To wino też opisałem na blogu.
Myślę, że te przykłady są wystarczające do tego żeby dać dowód, że potrafię docenić tanie wina z dyskontów czy hipermarketów jeśli tylko na to zasługują.
Jeśli trafiam na takie wino to dzielę się "dobrą nowiną" z czytelnikami tego bloga aby i oni skorzystali.
Nawet z tej bardzo, bardzo słabej oferty jaką przesłał Carrefour napisałem, że są 2-3 wina które uczciwie polecam jako na tyle dobre, że można je kupić bez obaw o stratę pieniędzy.
Szanowny Panie, doprawdy wspaniale jest wierzyć, że wszystko co się robi, robi się z „całkowitym obiektywizmem”. Trudniej jest oczywiście zanalizować szczegółowo proces mentalny, który się przeprowadziło, a jeszcze trudniej, a czasami wręcz nie sposób – wziąć pod uwagę również nieświadome osobnicze uwarunkowania, które rzutują na „obiektywną ocenę”.
OdpowiedzUsuńSkupmy się jednak na wyłożonych przez Pana kryteriach oceny.
Z jednej strony pisze Pan, że niezależnie, jakie wino jest degustowane, stosuje Pan te same kryteria (to samo w sobie jest kontrowersyjne, bo nie stosuje się tych samych kryteriów na przeglądzie piosenki licealnej i w konkursie operowym): "intensywność, złożoność, równowagę, głębię, długość itd.". Wspaniale – to solidne podstawy, tego uczą na kursach degustacji, WSET itd.
Potem jednak pisze Pan, że głównym kryterium jest, czy wino sprawia przyjemność.
No to jak w końcu jest? W M de Minuty Rosé analizował Pan równowagę, głębię i długość i Panu wyszło, że wino jest beznadziejne? (Tutaj miałby Pan problem, bo wszyscy inny krytycy, którzy stosowali podobne kryteria, ocenili wino wysoko).
Czy też szukał Pan przyjemności i nie znajdując jej, "zmasakrował" Pan wino? Pański opis wskazuje raczej na tę drugą opcję. Wino Panu nie zapachniało, smak był (dla Pana) zbyt cienki, więc ocena była niska. W tym oczywiście nie ma nic złego, tylko nie ma to nic wspólnego z "pełnym obiektywizmem", jest to bowiem pełny subiektywizm. Bowiem innym osobom to wino może ładnie zapachnięć poziomkami, a jego delikatny (i notabene klasyczny, oczekiwany dla Côtes de Provence Rosé) smak pasował im będzie w punkt.
Chyba że przyjemność Panu sprawiają parametry wina takie jak długość i równowaga. Ale raczej nie o to Panu chodziło? To są kategorie intelektualno-abstrakcyjne, a nie zmysłowo-przyjemnościowe.
Gdy pytałem Pana o przyczyny rozbieżności Pańskich ocen z ocenami uznanych krytyków, dałem Panu szansę przyznania, że kierował się Pan czysto subiektywnymi kryteriami. Wtedy nie można by Panu nic zarzucić – w końcu wszyscy mamy swój smak i prawo do opinii na nim opartych. Pan jednak sformułował jakieś śmieszne teorie spiskowe, że Panu podsunięto pod tą samą etykietą jakąś inną próbkę niż Czerwinskiemu i Gutierrezowi, a potem stworzył Pan wpis opowiadający, jaki Pan jest obiektywny. Tyle że to jeszcze bardziej podkreśla sprzeczność Pańskiego wywodu, nie można bowiem stosując te same obiektywne kryteria co wszyscy, jako jedyny dojść do wniosku, że te wina są beznadziejne.
Pomijam już fakt, że w winach marketowych za 20–40 zł, które Pan degustował, nie ma sensu poszukiwać "głębi i złożoności smaku" albo "długości posmaku", bo ich tam nie ma. Wina w tym przedziale rynku są z definicji proste, a nie złożone, natychmiastowe, a nie głębokie – mają pokazywać umiarkowaną koncentrację i intensywność, równowagę elementów, typowość i nieco charakteru. Gdyby Pan się wczytał w opisy tych win autorstwa uznanych krytyków, to by Pan właśnie to wyczytał, że takie wina ocenia się według innych, im właściwych kryteriów. No ale oczywiście to wymaga znajomości rynku, doświadczenia w degustacji i krytycznego podejścia do samego procesu, czyli do siebie, a jak już wiemy z Pana wpisów, Pan już wszystko robi obiektywnie i prawidłowo, chociaż generalnie pierwszy raz Pan degustował różowe wino z Prowansji w ciemno.
1. Niezależnie od tego czy wino jest tanie czy drogie musi sprawiać przyjemność pijącemu, żeby można je było uznać za udane/dobre wino. Czy zgadza się Pan z taką tezą czy nie? Bo jeśli tak to nie ma znaczenie czy wino jest z przedziału 20-40 czy za 400 zł. Pisząc to co napisałem chciałem jak najprościej wyłożyć to dlaczego uważam że większość win z tej oferty ( czyli z 21) była albo okropna/niepijalna albo bardzo słaba.
Usuń2. Pan oczywiście może mi zarzucać, że się nei znam, że nie mam doświadczenia i że uznane autorytety potwierdziły, że ten wina są bardzo dobre. Gdyby sam Parker którego najbardziej cenię, staną przede mną i powiedział mi, że wina w tych próbkach, które ja opisałem jako okropne lub bardzo słabe są winami bardzo dobrymi to nie zmienił bym zdania. To co dostałem w próbkach było właśnie takie jak opisałem. Wszystkie te wina degustowałem po raz pierwszy w życiu, nie wiem jak one smakują "normalnie" to znaczy jak się kupi butelkę w Carrefour, otworzy, przewietrzy, trochę schłodzi przeleje do kieliszka. Być może nei są tak okropne - BYĆ MOŻE. Dlatego zarówno w ocenie win białych/różowych jak i czerwonych napisałem, że być może dotarły do mnie zepsute próbki ( utlenione?) bo trudno aż uwierzyć, że ktoś wyprodukował tak okropne wina. Tego nie wiem bo jak napisałem, nigdy wcześniej ich nie próbowałem, być może próbowane zaraz z butelki są równie okropne jak te z próbek a może nie. Wydaje mi się, że gdyby próbki miały zawierać utlenione wina to raczej wszystkie , przynajmniej wytrawne, wina były tak samo okropne. A jednak część była zupełnie akceptowalna.
3. Tak wiem że wino poniżej 40 zł będzie, a raczej powinno, prezentować znacznie mniejsze walory od wina za 400zł. Niemniej jednak podałem przykłady win, które w skali bezwzględnej czyli od 50do100pkt, oceniłem w przedziale 86-89 czyli bardzo dobre i to bez względu na ich niską cenę.
Nie wiem czy to Pan sam wymyślił, czy ktoś Pana do tego przekonał ale uważam , że prezentuje Pan całkowicie błędne założenie , że do różnych win stosujemy różne oceny. Pamiętam nawet że kiedyś Pan powiedział że od Chablis wymagamy czego innego niz od polskiego chardonnay. Ja uważam że to jest wierutna bzdura i robi takim stawianiem sprawy straszną robotę w kontekście tego co potem otrzymują polscy konsumenci w sklepie.
Zresztą gdyby tak było jak Pan pisze to nigdy by nei doszło do degustacji paryskiej i konfrontacji win kalifornijskich z burgundami i Bordeaux. Bo Francuzi by powiedzieli, że wobec kalifornijskich win są inne wymagania niż wobec sławnych francuskich więc nie można ich porównywać.
Dla mnie to jest strasznie nadęte i pogardliwe, niestety dość częste wśród osób z Europy Zachodniej lub będących mentalnie pod ich wpływem.
Amerykanie są biegunowo odmienni od takiego wyższości owego patrzenia na wina. Może dlatego tak lubię wina kalifornijskie.
4. Jeśli jest Pan pewien, że ja tak niesprawiedliwie potraktowałem te wina to proszę publicznie napisać tutaj albo na Winicjatywie, że Pan swoim nazwiskiem gwarantuje, że ktoś kto kupi te wina, kupi bardzo dobre wina i nie będzie rozczarowany. Możemy przerzucać się komentarzami jeszcze długo a i tak najważniejsze jest to czy ktoś kto kupi jedno z tych win poczuje, że wydał dobrze pieniądze czy też że wyrzucił je w błoto. Moją opinię wszyscy którzy przeczytali dwa poprzednie wpisy znają, teraz bez asekurowania się Atkinem czy Czerwinskim może Pan sam zarekomendować je jako bardzo dobre.
Jako ktoś kto jest zupełnym amatorem nie powinien tu zabierać głosu ale chciałbym tylko napisać w 2 sprawach:
OdpowiedzUsuń1. Nie staje po żadnej ze stron bo tych win nie piłem. Jednak pragnę Panu Markowi pogratulować i podziękować za odwagę i szczerość. Naprawdę. To niebywale budujące, że ktoś może sobie pozwolić na własną opinię. Interesuje się również kinem i często spotykam się z tym, że krytycy sugerują się opiniami innych, boja się odróżnić bo może źle odczytali dzieło filmowe. Z winami też często tak jest.Juz nie chce nawet mówić o zależności biznesowej. Jak komuś coś nie smakuje to niech o tym napiszę, chocby najwięksi znawcy mieli odmienna opinię.
2. Czytelnicy oczekują tej samej skali do wszystkich win. Bez podziału na tańsze i droższe.
"Czytelnicy oczekują tej samej skali do wszystkich win. Bez podziału na tańsze i droższe."
UsuńSkala ocen jest taka sama. Natomiast Jaś z 2c, żeby dostać piątkę, musi opanować tabliczkę mnożenia, zaś Jan z IV klasy liceum na piątkę musi wykazać się dogłębną znajomością całek i logarytmów.
Tak samo jest z oceną win. Co w tym niezrozumiałego?
Czcigodny Panie Marku,
Usuńwszyscy Czytelnicy, na czele z Palavą i oczywiście mną, podziwiają Pana z odwagę w wyrażaniu swoich obiektywnych poglądów – jest to naprawdę wspaniałe, tym bardziej, że tak rzadkie w dzisiejszych czasach. Ja zatem też dziękuję za odwagę i szczerość, tak różną od tchórzostwa i nieszczerości prezentowanych przez takie portale jak Winicjatywa, gdzie wszyscy się boją skrytykować wina z obawy, że więcej ich nie dostaną do bezpłatnej degustacji. Pan się tego nie obawia, bo większość win (czyli cztery butelki w roku) kupuje Pan sobie sam. Tych opisywanych win z Carrefoura co prawda Pan sam nie kupił, ale to oczywiście w żaden sposób nie wpłynęło na Pana ocenę, w odróżnieniu od innych blogerów – bo u nich wpłynęło.
Jak zwykle kiedy zadaję Panu merytoryczne pytanie, nie odpowiada Pan albo kluczy wokół omawianej kwestii. Zapytałem Pana, czy oceniał Pan według kryterium subiektywnej przyjemności, czy wobec obiektywnych parametrów, które Pan wymienił w poście. Wszystko wskazuje na to pierwsze, bo Pana "recenzje" (w istocie są to zdawkowe opisy własnych odczuć, a nie systematyczne opisy win choćby na poziomie WSET2) nie omawiają tych obiektywnych parametrów niemal w żadnym winie.
Jedyna Pańska odpowiedź jest taka, że "wino musi sprawiać przyjemność pijącemu, żeby można je było uznać za dobre". Ta teza jest cokolwiek absurdalna, bo Panu na przykład nie smakują wina różowe, więc dla Pana żadne różowe nie będzie dobre, a mnie nie smakują wina z amerykańską beczką, więc gdybym stosował Pana podejście, to o każdym z nich – na przykład Pana niektórych ulubionych cabernetach z Kalifornii – musiałbym pisać, że jest niedobre. No ale Pan by mi wtedy zacytował Parkera i pisał, że się nie znam i jestem uprzedzony.
Generalnie też zdaje się Pan sugerować, że stosowanie różnych kryteriów oceny do różnych kategorii wina – np. tanich i drogich, albo caberneta z USA kontra rieslinga z Polski – to jest jakiś mój prywatny pomysł. Chcę Pana wyprowadzić z błędu – tak podchodzą do oceny wina profesjonaliści na całym świecie, w czasopismach i konkursach. Ja jestem. np. jurorem Decanter World Wine Awards, czyli największego konkursu winiarskiego na świecie. W tym roku na tym konkursie brązowe medale zdobyły: polskie wino musujące Adoria Brut i kalifornijski Frog’s Leap Rutherford Estate Grown Cabernet Sauvignon 2017. Uważa Pan że to porównywalne wina i dałyby Panu tyle samo przyjemności? Czy konkurs Decantera to też idioci?
Na pytanie, dlaczego Pana oceny tak drastycznie się różnią od ocen w uznanych źródłach (nie będziemy pisać o moich, bo jestem sprzedajny), odparł Pan najpierw, że na pewno dostał Pan inne wino niż sprzedawane pod tą samą etykietą w innych krajach. Potem, że próbki się utleniły – chociaż jak Pan sam zauważył, pozostałe się nie utleniły. No to jak w końcu było?
UsuńDo dyskusji kolejne pierwsze z brzegu wina, które Pan "zamasakrował", i opinie z magazynów winiarskich oraz – to chyba najbliższe Panu – z Vivino i Cellartrackera, czyli opinie konsumentów.
Marqués de Cáceres Rioja Crianza 2015: „Przyzwoite ale lepiej chyba kupić [2x tańsze Tempranillo no-name butelkowane w Niemczech]”.
Wine Enthusiast 89/100, Decanter 90/100 „An appetising basket of juicy black fruits; rich and rounded with a cedarwood warmth and a generous finish.” Reverse Wine Snob: „very nice aroma … lots of juicy fruit and really well integrated spice in this delicious, medium-bodied wine … Highly recommended”.
The Federalist Chardonnay 2017: „Smrodek… raził alkohol, gorzki posmak w końcówce… Nie polecam szkoda kasy”
Vivino 3.6: „Very pleasing… nice fnish… well-made… delicious… at the price one of the best around”, Cellartracker 89/100: „Great bargain … shows nuance and value”.
Robert Mondavi Private Selection Chardonnay 2018: „Smrodek jak z obory… prościutkie do bólu … o zbyt wysokiej kwasowości … absolutnie nie polecam szkoda kasy”.
Vivino 3.8: „Great surprise … Very refreshing … fresh fun wine … good price quality … standard but nice … enjoyable … good VFM … wonderful wine … delicious … extremely drinkable …”, Natalie McLean 90/100 „A lovely, luxuriously layered, full-bodied Californian Chardonnay”, Wine Align 89/100
Edna Valley Central Coast Pinot Noir 2017: „kolejne rozczarowanie… wodniste z gorzkim posmakiem… odradzam”
Wine Enthusiast 87/100 „generally pleasing”; Vivino 3.8 „great wine … how nice! … a delight … nice at this price point … interesting one … excellent US Pinot”
Gnarly Head Pinot Noir 2017: „słabe wino, które mi nie smakuje… prościutkie bez wyrazu… absolutnie nie polecam”
Vivino 3.5: „Lovely new world Pinot noir … very tasty … great … delicious balanced wine … very good for the price”, Wine Enthusiast 86/100 „attractive … easy to sip” Cellartracker 87.7 „good go at low cost … attractive”
To że kolega Palava chciałby widzieć oceny ( zgodnie z Pana przykładem) z matematyki obejmujące cały okres od I klasy do XII klasy i zgodnie z tym dla piątki z II klasy podstawówki odpowiadałoby powiedzmy 80/100 pkt a piątka z XII klasy ( IV Liceum) odpowiadałoby 100/100pkt. Co w tym niezrozumiałego? To że mam Pan podwójną miarę dla win tańszych i droższych to dla mnei jako konsumenta i czytelnika totalna aberracja.
UsuńPanie Wojciechu widzę, że strasznie zalazłem Panu za skórę swoimi ocenami win z tych dwóch degustacji Kalifornii i Carrefoura. Podejrzewam, że to nie tylko urażona ambicja ale i wchodzą również kwestie biznesowe pomiędzy współorganizatorami. Pan oczywiście moze robić sobie szyderę z tego ze zarzucam Panu stronniczość a co najmniej nieszczerość w ocenie tych win ale naprawdę udawanie, że na tak małym i płytkim rynku jak polski nie ma zależności biznesowych i również towarzyskich ( jak to w Warszawie) to jest coś co może Pan udawać przed kompletnymi naiwniakami. Widzę przecież jak po moich ocenach zmienił się o 180 stopni stosunek p. Wójtowicz ( sponsor jako California Wines Polska) do mnie . Wyobrażam co by się działo gdy p. Prange albo Pan skrytykowali te wina, to samo z drugim sponsorem czyli Carrefour.
UsuńPrzypomniał mi się teks z artykułu p. Prange o konkursach win: "A gdy w czasie pierwszej sesji sędziowie okazali się niezbyt skorzy do nagradzania, grzmiał ze sceny: Don’t be afraid to give medals! Korelacja jest prosta – więcej medali to więcej zadowolonych producentów, a więc szansa na więcej próbek w kolejnej edycji. Ergo – więcej kasy.
Oczywiście, myślę o własnej odpowiedzialności wobec winiarza. Jednak od swojego pierwszego konkursu w Budapeszcie w 2002 roku po ostatni w Palatynacie kilka tygodni temu – zawsze czułem większą odpowiedzialność wobec ciebie, Drogi Winopijco. Chciałbym bowiem, by moja rekomendacja w postaci medalowej naklejki na butelce była rzetelną informacją na temat jakości wina. Bo to Ty masz wydać własne ciężko zarobione pieniądze.
Niestety, o odpowiedzialności wobec konsumentów za dużo się na konkursach nie mówi."
No właśnie, po zaciekłej przez Pana obronie tylu słabych win z tych dwóch degustacji odnoszę dokładnie takie samo wrażenie, że liczą się jedynie sponsorzy i importerzy a o konsumencie, który miałby potem kupować te wina nikt z was organizatorów nie myśli. Oczywiście zakładam z góry, że jednak Pan potrafi odróżnić bardzo dobre wino od okropnego. Może Pan kolejne sążniste odpowiedzi pisać tutaj czy u siebie na Winicjatywie, ja każdy Pański wpis opublikuje i nie będę juz więcej odpowiadał. Niemniej czekam na to że w końcu będzie Pan miał odwagę i zamieści swoje rekomendacje dla szerokiej publiki, win z tych dwóch degustacji. Rozumiem że będą biegunowo odmienne od moich. Niech czytelnicy kierują się Pana rekomendacjami zakupowymi a potem porównają Pana oceny z moimi i wyrobią sobie zdanie. Pozdrawiam i życzę sukcesów na polu zawodowym.
PS. Adorie Brut należałoby porównać do innych win musujących z tym konkursie a nie do caberneta z Rutherford, który to cabernet należałoby porównać do cabernetów produkowanych w Polsce. Apples to apples oranges to oranges.
PS2. Nie większość ale praktycznie 100% win kupuję sam, w życia dostałem może ze 2 butelki w prezencie, za wszystke inne zapłaciłem. Od roku kupiłem rzeczywiście tylko 4 butelki ale nie musiałem więcej bo przez lata robiłem zakupy i teraz mogę spokojnie otwierać kolejne butelki na które przyszedł czas. Zapraszam do dalszego śledzenia mojego bloga.
Ja swoje oceny tych win zamieściłem (niekiedy wielokrotnie z tych samych roczników) na Winicjatywie. Niektóre z nich są bardzo niskie, więc nie chodzi tu o "zaciekłą obronę" – tylko merytoryczną dyskusję z nietrzymającym się kupy Pańskimi opisami. Problemem Pana oceny win z Carrefoura jest nieumiejętność odróżnienia win słabych i przeciętnych od ewidentnie wyróżniających się, takich jak M de Minuty czy Cono Sur Pinot Noir. Do tego trzeba doświadczenia, uważności i zastosowania obiektywnych kryteriów. Pan te kryteria co prawda zna ze słyszenia (bo je Pan wymienia), lecz nie stosuje ich Pan konsekwentnie albo nie rozumie poszczególnych win w kontekście ich stylu (różowe z Prowansji mają z natury być delikatne) – nie lubi Pan tego stylu i w związku z tym nie potrafi Pan rzetelnie ocenić win w tego stylu kontekście. Sumienny bloger przed publikacją sprawdziłby, co inni ważni degustatorzy pisali o danym winie i zastanowił się, dlaczego jego własna ocena tak bardzo odbiega. U Pana jednak wiara we własne kompetencje jest odwrotnie proporcjonalna do doświadczenia w degustacji danej kategorii win.
UsuńAle jak widać z kolejnego unikania odpowiedzi na pytanie o obiektywność kategorii "przyjemność", rozmową merytoryczną na tym poziomie nie jest Pan zainteresowany – a jedynie powtarzaniem, że jest Pan jedynym sprawiedliwym wśród piszących o winie w Polsce. Chociaż już przed otrzymaniem win z Carrefoura publicznie Pan zapowiadał, że je "zmasakruje"…
A Pański pierwszy PS do tego komentarza powtarza dokładnie to samo co pisałem od początku – wina się porównuje z im podobnymi w poszczególnych kategoriach – nie tylko koloru i szczepu ale również regionu pochodzenia i przedziału cenowego. O tym pisali mądrzejsi od nas obu (https://www.decanter.com/wine-news/opinion/jefford-on-monday/jefford-wine-scoring-value-354423/ ), no ale oczywiście nie liczę że merytoryczne argumenty naruszą Pańską wiarę w jedynie słuszny, bo Pański własny, "obiektywizm".
Obiecałem że nie bedę odpowiadał ale złamie tylko raz swoją obietnicę . W degustacji paryskiej w 1976r. porównywano białe chardonnay z Kalifornii i Burgundii ( te same szczepy) z kompletnie różnych regionów i o zupełnie innych cenach. To samo w przypadku win czerwonych. To jest merytoryczny argument który zupełnie kładzie Pańskie zdanie że win z różnych regionów i o rożnych cenach nie należy porównywać i stosować tej samej miary. Dodatkowo ja nie widze ( i pewnie inni też) Pańskich ocen na Winicjatywie odnośnie tych win ( 12 kalifornijskich i 21 z Carrefour) więc Pański tekst o tym że wielokrotnie Pan te wina oceniał to kolejne asekuranctwo z Pańskiej strony, dokładnie tak jak podpieranie się "innymi ważnymi degustatorami" skoro własnym autorytetem nie potrafi Pan obronić jakości słabych win. Tym razem solennie obiecuję, że juz nie bedę Panu odpisywał, jeśli Pan dalej chce kontynuować to proszę, zamieszczę Pana kolejne wpisy.
UsuńŁaskawy Panie,
Usuńświetnie Pan wie, że degustacja paryska z 1976 roku porównywała, po pierwsze wina stylistycznie bardzo zbliżone do siebie, bo wtedy wina kalifornijskie robiono w stylu francuskim, z niższym alkoholem, wyższą kwasowością i mniej beczkowe niż dziś, czego najlepszym dowodem jest to, że większość uczestników – a byli to doświadczeni degustatorzy – miała problemy z rozpoznaniem, które wina są z Francji, a które z Kalifornii – co dzisiaj raczej nie miałoby prawa się zdarzyć. Atkin, Dunnuck albo najlepszy francuski degustator Antoine Gerbelle na 10 win zgadliby pewnie 9 albo 10.
Po drugie, porównywano ze sobą wina owszem w nieco różnych cenach, ale wszystko to były wina super premium – najlepsze w swojej klasie. Takie porównania robi się i dzisiaj, degustując w Bordeaux wina pierwszej klasy przeciw tzw. super seconds albo innym klasyfikowanym, a w Kalifornii – zestawiając ze sobą Screaming Eagle z Ridgem i czołowymi etykietami Mondavi, chociaż różnica cenowa między tymi winami jest większa niż była w degustacji z 1976.
Natomiast nikt ani w 1976 roku, ani dzisiaj nie degustuje według tych samych kryteriów Château Lafite i Bordeaux z supermarketu za 20 zł. Nie miałoby to bowiem sensu – nie można by na przykład stosować do obu win takich obiektywnych kryteriów oceny, jak potencjał leżakowania, jakość użytej beczki (bo w Bordeaux za 20 zł jej nie ma) czy ekspresja terroir. Ba, te dwa wina robione są z innych szczepów (w Lafite praktycznie nie ma Merlota, a w Bordeaux za 20 zł praktycznie nie ma Cabernet Sauvignon). Tyle w kwestii tego, że ten argument "kładzie" moje zdanie o degustacji w tych samych kategoriach. Sam Pan napisał – apples to apples, oranges to oranges – wina za 20 zł i 2000 zł to naprawdę nie są dwa jabłka. Myślę, że Pan to wszystko wie, ale w retorycznym animuszu, żeby udowodnić Pański "absolutny obiektywizm", ponownie niewygodne dla siebie argumenty przemilcza, a podkreśla Pan inne.
1. To Pan użył argumentu że nie wolno porównywać win z różnych regionów w różnych cenach czyli według Pańskiego argumentu nie można by zrobić degustacji w 1976r. bo to były wina z kompletne różnych regionów w kompletnie i różnych cenach. Teraz żeby wybrnąć w tej oczywistej własnej sprzeczności (wpędził się PAn w kozi róg) teraz próbuje Pan się wycofywać rakiem argumentem że wtedy porównywano wina super premium z obu regionów. Otóż Steven Spurrier wybrał do tej degustacji takie wina jakie mu smakowały i uznał za bardzo dobre lub znał właścicieli wytwórni. Nie kierował się zupełnie tym aby wybierać wina tej samej kategorii bo nie wiedział jeszcze jakie wybierze potem Bordeaux i białe z Burgundii. To co Pan napisał przed chwila że wybierał wina z tej samej kategorii super premium z Kalifornii to jest wyłącznie Pański wymysł żeby móc jakoś wycofać sie z twarzą z tej niedorzecznej teorii że cabernet sauvignon czy chardonnay z jednego kraju nie można porównywać do tych samych win z innego kraju. Może Pan o tym nie wie to Panu uświadomię, że degustacje porównawcze win kalifornijskich i francuskich dalej się robi chociaż według Pan przepaść stylistyczna jest miedzy nimi gigantyczna więc wina byłby łatwe do odróżnienia. Można o takim imprezach poczytać na www.cellartracker.com gdzie zamieszczane są potem notki z takich degustacji. Nie jest tak że jeśli coś nie jest organizowane przez znanych Panu autorów i opisane w periodykach które Pan czyta to znaczy ze nie istnieje.
UsuńJak najbardziej można porównywać te same szczepy z różnych krajów czy regionów. I jak najbardziej można porównywać polskie chardonnay i stosować te same oceny co do Chablis.
2. Dodatkowo można porównywać wina tanie i drogie z tego samego regionu, chociaż Pan wymyślił sobie teorie że robić tego nie wolno. Polecam Panu zobaczyć ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=VhRQL_WzfIA w którym Grand Jury European ( nie wiem czy w ogóle Pan wie co to takiego) zrobiło degustację w ciemno najlepszych win bordoskich rocznika 2001. Same najdroższe chateaux po kilkaset Euro i jako joker butelka Reignac 2001 za 15 Euro, które zajęło 2 miejsce. To jest całkowite zaprzeczenie tych bzdur które Pan od kilku postów wygłasza o tym jakie wina WOLNO ze sobą porównywać w degustacji. Na marginesie dodam, że w winach tej degustacji GJE ilości merlota też dramatycznie się różniły w każdym blendzie co kładzie kolejny Pański argument.
3. Francois Mauss (prezes GJE), którego wpisy śledziłem na dawnym forum www.robertparker.com był gorącym orędownikiem degustacji w ciemno wina super drogich z tanimi. Ale on się nei znał bo nie miał kursów WSET no i nie znał osobiście angielskich krytyków których Pan zna. Tak na marginesie jeszcze dwie sprawy, ciekawe jakie kursy WSET mają skończone Galloni i Parker? I druga sprawa, kiedyś powołując się na wypowiedź Francois Mauss, że jeszcze w latach po 2000r. widział w piwnicach negocjantów w Bordeaux skrzynki z winami z rocznika 1945 i palety ze skrzynkami win z rocznika 1961 ( oczywiście do dalszej sprzedaży) , chyba specjalnie Pan napuścił p. Chrzczonowicza żeby popełnił artykuł na Winicjatywie o tym że w Bordeaux nie można już kupić w większych ilościach ( czyli co najmniej skrzynkach) win ze starych roczników. Obawiam się że zarówno p. Chrzczonowicz jaki i Pan mylicie się nei tylko w tej kwestii jeśli chodzi o Bordeaux.
3. Nie przemilczam niewygodnych dla siebie tez tylko postanowił Pan "utopić" w kilkunastu sążnistych postach w każdym ileś wątków prostą sprawę której ja starałem się trzymać w swoich komentarzach jak najdłużej. Czyli tego ze Polakom oferuje się tak słabej jakości wina jak z tych degustacji Kalifornii i Carrefour a wy czyli Winicjatywa autoryzujecie to opowiadając bajki ( na żywo podczas degustacji) lub pisząc tutaj kilkanaście wpisów mających wyrobić w czytelnikach wrażenie że moje oceny są za niskie i te wina nei są takie złe. Próbowałem jak najdłużej trzymać się tej najważniejszej sprawy ale Pan postanowił wszystko rozwodnić niczym producenci różowych win z Prowansji, jak to podsumował Joe Czerwinski. Dlatego nie odpowiadałem Panu na wszystkie nowe wątki ale kiedy w swoim zacietrzewieniu zagalopował się Pan i zaczął pisać głupoty o tym że nie wolno porównywać win i zupełnie wyssane z palca historie o doborze win do degustacji paryskiej przez Spurrera to już nie wytrzymałem.
UsuńDROGI CZYTELNIKU / CZYTELNICZKO te wina których notki znajdziecie w ostatnich wpisach na blogu o degustacji win Kalifornijskich i z Carrefoura są tak słabe jak to napisałem. W większości szkoda na nich jakichkolwiek pieniędzy. Pan Wojciech nie potrafi napisać wam prawdy o tych winach w publicznym artykule na Winicjatywie bo by musiał potem odpowiadać na pytania dlaczego wina, które uważa za udane smakują tak fatalnie ludziom którzy mu zaufali i pokierowali się jego opisami. Dlatego publicznie nie odważy się napisać że to są dobre wina.
Nie mam problemu z tym, że ktoś stosuje inne kryteria do win słabszych a inne do lepszych. Wino może być złe albo dobre ale nigdy zle jak na dobre wino lub dobre wśród kiepskich. Mi to nie odpowiada ale jeśli bloger stosuje takie rozróżnienie to jego sprawa i to szanuję. Pod warunkiem, że o tym poinformuje czytelników. Mam jednak ogromny problem ze stwierdzeniem " Sumienny bloger przed publikacją sprawdziłby, co inni ważni degustatorzy pisali o danym winie i zastanowił się, dlaczego jego własna ocena tak bardzo odbiega". Nigdy, przenigdy. To już tylko centymetry od przekroczenia granicy by napisać, że wino jest dobre bo tak napisali inni blogerzy mimo że samemu autorowi to wino nie smakuje. Niech autor będzie uczciwy wobec czytelników. Jeśli w swoich recenzjach pudłuje to czytelnicy sami się o tym przekonają i nie będą czytać jego recenzji. Ale żeby kierować się zdaniem innych ? Jeśli Panu Markowi wino nie smakuje to niech o tym napisze nawet jeśli by inni by ocenili to inaczej. Bo to recenzja podpisana przez niego a nie podsumowanie recenzji innych.
OdpowiedzUsuńDlatego jestem wielkim zwolennikiem testów w ciemno. Ślepa próba obroni nas przed sugerowaniem się różnymi informacjami.
Drogi Palavo, co do pierwszej kwestii widzę, że zbliżamy się do porozumienia. Nikt z wiodących krytyków czy czasopism nie obiecywał Panu, że stosuje dokładnie te same kryteria do oceny win drogi i tanich, czerwonych i różowych, kalifornijskich i norweskich – byłoby to nieuczciwe i nieprawdziwe, bowiem profesjonalna ocena win nie może tak przebiegać, niezależnie od tego, jak bardzo takiego uproszczenia pragną Czytelnicy. Po prostu nikt takiego systemu przez 3000 lat rozwoju kultury wina nie stworzył. Ewentualnie można by stosując te same kryteria, oceniać drogie wybitne wina w przedziale 90–100 punktów, a te zwyczajne, tanie i codzienne w przedziale 60–70/100 – tyle że Czytelnicy wtedy by stwierdzili, że co prawda kryteria są te same, no ale skala ocen de facto staje się różna. Tertium non datur.
UsuńCo do drugiej sprawy, nie zrozumieliśmy się. Nie chodziło mi o to, żeby czcigodny Marek zmieniał swoje oceny, zerkając na to, co piszą o danym winie inni krytycy. To byłoby moralnie naganne i nie prowadziłoby do niczego dobrego. Chodziło mi o coś innego – czcigodny Marek nie napisał, że M de Minuty Rosé czy Cono Sur Organic Pinot Noir mu nie smakują (co samo w sobie byłoby wspaniale uczciwą ekspresją blogerskiej niezależności). Pisał, że są to wina okropne, "woda udająca różowe wino" itp., i do tego wywołany do tablicy wymienił obiektywne kryteria, którymi się kierował. Przyzna Pan, że to co innego, bo wywołuje u Czytelnika wrażenie, że prywatna, subiektywna opinia szanownego Marka ("autorowi do wino nie smakuje") jest czymś więcej, jakąś obiektywną prawdą. Dlatego wspominałem o zastanowieniu się nad ocenami innych, lepszych od nas samych autorów, bo jeśli oni dane wino ocenili wysoko, to może był jakiś istotny powód – na przykład dzięki swemu doświadczeniu i sumienności potrafią łatwiej dojść do takiej obiektywnej prawdy, co – sądząc po liście kryteriów, którą wymienił miły Marek – również stanowi jego ambicję.
Na koniec również się cieszę, że zgadzamy się w ostatnich dwóch kwestiach. Degustacje w ciemno to najlepszy sposób, żeby ustalić jakość win i degustujących. Nasz miły gospodarz Marek wypadł w takim teście, delikatnie mówiąc, słabo, może dlatego, że poddaje mu się najwyraźniej bardzo rzadko. No i również sądzę, że lepiej pisać, co się myśli, a Czytelnicy to osądzą – w tym przypadku trzeźwo osądzą głupstwa, które czcigodny Marek pisał o wielu winach z Carrefoura i Kalifornii. Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńO, Panie Marku, widzę że przy niedzieli ostre cięcie niewygodnych komentarzy na blogu – przed chwilą pod tym postem były 23 (nie licząc jednego mojego niezatwierdzonego), a teraz zostało 16. Wiadomo, żeby trawa była ładnie zamalowana na zielono i nic nie zakłócało komfortu Autora.
OdpowiedzUsuńGdyby Pan chciał zaprzeczyć, to ja nie tylko kopiuję komentarze, ale też nagrywam proces ich wysyłania…
Dobrze że tylko Winicjatywa taka nieobiektywna, a u Pana na blogu sama obiektywna „Правда”!
Nie mam pojęcia dlaczego zniknęło ostatnie kilka postów tym bardziej że w większości to były moje posty w których czarno na białym wykazałem fałsz Pańskich tez o nie porównywalności win ( może dlatego puściły Panu nerwy). Jednak jeśli ma Pan kopie swoich i moich komentarzy to może mi Pan je przesłać spróbuje je ponownie opublikować bo to bardziej w moim interesie niż w Pańskim.
UsuńI jeszcze jedno, gdybym ja usunął opublikowane komentarze to po każdym usuniętym zostaje ślad w postaci autora postu i godziny. Tak jak Pan powyżej widzi usunięty przeze mnie post Palavy, który to usunąłem bo zdałem sobie sprawę, że opublikowałem dwa razy tą samą treść. To jest właśnie zabezpieczenie na bloggerze aby było widać że ktoś usuną opublikowane wcześniej posty. Nie widzi Pan kilku naszych ostatnich postów z opisem: "Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga." prawda? Bo to nie ja je usunąłem.
Jeśli ma Pan kopie swoich i moich postów to powtarzam proszę je przesłać chętnie je ponownie opublikuje tym bardziej, że zaczął Pan wyraźnie przegrywać tą dyskusję. Stąd pewnie te insynuacje pod moim adresem, po wcześniejszych że nie chcę Pana postów publikować. Po co miałbym je usuwać lub nie publikować skoro widać w nich coraz większa desperacje u Pana?
Dobrze że Pan wszystkim wyjaśnił, że w tej dyskusji chodzi Panu o zwycięstwo. Mnie się wydawało, że wyjaśniamy merytoryczne sprawy. Na żadne pytanie dotyczące kryteriów Pana "ocen" (w istocie opisów) ani powodów rozbieżności z całym internetem Pan nie odpowiedział, a na końcu te niewygodne pytania zniknęły. Bez komentarza!
UsuńGratuluję więc zwycięstwa i niech Pan sobie zawiesi na szyi złoty medal tego bloga ;-)
W tej dyskusji chodziło o wykazanie, że można stosować uniwersalne kryteria oceny wobec win i niezależnie czy to jest drogie Bordeaux czy tanie różowe z Prowansji każde wino musi spełniać minimalne wymogi żeby je można było uznać za udane. Pan twierdził inaczej i próbował udowodnić swoją tezę o nieporównywalności tanich i drogich win oraz win z różnych regionów/krajów. Obie tezy na przykładzie degustacji paryskiej i GJE obaliłem.
UsuńKomentarze rzeczywiście zniknęły ale nie wybiórczo tylko chronologicznie kilka ostatnich w tym większość z nich była moja. Nie miałem żadnego powodu swoich ani nawet Pańskich usuwać , po ich opublikowaniu, a nawet gdybym to zrobił to zostały ślad po każdym usuniętym komentarzu: ""Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga."
Pamiętam że w jednym z komentarzy Pan pytał kiedy robiłem ostatnio degustacje w ciemno. To było rok temu na zlocie Winicjatywy win musujacych. Kiedy ostatno piłem różowe wina? W zeszłym roku ale producenta niestety nie pamiętam, w każdym razie nei było tak okropne jak te z oferty Carrefour. Wina niepijalne dostałyby 50/100, okropne w przedziale 50-60/100, słabe w przedziale 70-80/100 , takie które w ogóle można polecać do kupna przynajmniej 84 a najlepsze wino Loupiac oceniłbym na 88/100 pkt. Przy czym najlepszy Sauternes jaki piłem Rayne Vigneau 2005 w tej samej skali oceniłem na 94/100. Przeczytałem te Pańskie notki, kiedy je wklejałem obok swoich i jestem rozczarowany, odwalił Pan pańszczyznę a miejscami asekuranctwo. Po tym jak Pan pryncypialnie skrytykował moje oceny pomyślałem, że to obok odpowiedzialności wobec sponsorów i "w linii z wcześniej sprawdzonymi ocenami u światowych autorów" to jednak Pana notki będą przynajmniej konkretne. No cóż zawiodłem się bo na podstawie tych Pana notek właściwie o żadnym winie albo bym nie mógł sobie wyrobić opinii jak smakuje albo bym wyrobił sobie biegunowo odmienną niż jest w rzeczywistości. Zjadała Pana rutyna i asekuranctwo.
Paine Marku chapeau bas.
OdpowiedzUsuńGratuluję !